czwartek, 23 sierpnia 2012

FRANCUZ

Zauroczyłam się, a może zakochałam na chwilę. Wysoki, koło 40, szatyn, urodzony w Paryżu. Widziałam go wcześniej, kilka minut. Wczoraj - około 2-och godzin spędziliśmy razem. Zaczarował mnie od samego początku, nic nie mówił, swoim wyrazem twarzy zachęcał mnie do dalszej znajomości. Potem się uśmiechnął i zażartował. Z psa swojego żartował, a pies niezłe sztuczki robił. Padał na zawołanie albo zasłaniał łapą swoją mordkę. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Towarzysz pies jest z nim wszędzie. Nie wiem czemu tak, może dlatego, że jest samotny. Pies, nie mój Francuz. Mój Francuz jest zabawny, zagadkowy i uwodzicielski, intrygował mnie. Kocha kino, whisky i taniec. Ambitny z niego facet, to co robi, stara się robić profesjonalnie. Taki trochę Clark Gable, z wyglądu i z zachowania. Szarmancki, wrażliwy o przenikliwym spojrzeniu. No ma facet to coś, naprawdę. Powiedział, że żeby zostać zauważoną, trzeba się wyróżniać. On NA PEWNO się wyróżniał. A gdy podzieliłam się swoimi emocjami z moją koleżanką, spojrzała na mnie spod byka, co miało znaczyć pewnie: "On?Przystojny? Co Ty pieprzysz?". No dobra, dobra, może i jest on staroświecki i często zaczesuje włosy do tyłu. No ale CO Z TEGO?
Może mieć nawet wąsa...też mi nie będzie przeszkadzało. Mój Francuz promuje się teraz w Polsce, poważny z niego gość. To artysta. Chcę go zobaczyć jeszcze raz!
Zaczyna się Wymyk, kończę zatem, a do mojego Francuza jeszcze tu wrócę.
Bonne nuit!

1 komentarz:

  1. hahaha ja mam dość Franuzów ;) ale respekt za whisky! fajnie, że jest staroświecki... unikat!

    OdpowiedzUsuń