wtorek, 29 maja 2012

O mobilnej niezależności i I części NANY

Mówię Wam, babom się we łbach poprzestawiało od kiedy są w związkach z mężczyznami zmotoryzowanymi. „Jak Ty to sobie wyobrażasz, że mam wrócić dzisiaj do domu takich kawał drogi AUTOBUSEM?”(kawał drogi – czytaj 20 min jazdy) „A czy Ty myślisz, że JA będę się przeprowadzać YARISKĄ? Przecież to będzie paranoja!!!To musi być jakiś kombi!”. No na Boga! Paranoją jest stawanie się kobietą z nogami wszytymi do dupy za przeproszeniem, którą w dodatku rzadko kiedy się rusza. Albo – „no nie! Nie pojadę dzisiaj do centrum bo Pan X nie może po mnie przyjechać. I jak ja do domu wrócę?”. W takich momentach szczęka mi opada do kolan. Dziewczyny, co się z Wami dzieje?! Czy naprawdę posiadanie samochodu zdominowało waszą mobilną niezależność? Nie rozumiem. Od lat jeżdżę transportem miejskim, i owszem, jest to wkurzające chwilami, ale nie jest to wymówką do tego, żeby
a)nie spotkać się z koleżankami w centrum
b) narzekać, że nie można dojechać gdziekolwiek
Trochę ruchu do diaska! A potem wysłuchuję lamentów i płaczu jaki to cellulit jest na nogach i dupa rośnie. Rośnie w rzeczy samej, kiedy przyrasta do siedzenia w samochodzie. Lenistwo rozprzestrzenia się ostatnio jak zaraza. Lenistwo i wygoda.
WOW, na Orange Warsaw Festival będzie Groove Armada! Idę.
Skończyłam dzisiaj czytać pierwszą część NANY. I tak – o Paryżu niewiele, o Paryżanach aż nadto. Szczegółowo, skrupulatnie, obrazowo i absurdalnie. Ach ci Francuzi. Rozwiązłość i pożądanie pełną parą. Mężowie mają kochanki, kochanki mają mężów i kochanków, którzy mają żony, a one kochanków. I tak w kółko. Bezwstydna NANA rujnuje życie swoich amantów, a Ci z kolei pogrążają się w rozkoszy i szaleńczej miłości. Przeczytam drugą część. Jestem ciekawa jak potoczą się losy tej urodziwej kurtyzany.
Naprawdę chciałabym napisać dzisiaj coś optymistycznego, ale mało spraw poszło po mojej myśli. Dostałam dzisiaj w końcu zamówioną przeze mnie piękną seledynową lampę (hurra!!!), okazało się jednak, że lampa jest barwy zielonej niczym wiosenna trawa (nie hurra) a poza tym zjadłam dzisiaj pizzę (co nie powinno się absolutnie wydarzyć), więc rozumiecie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz