Białe gówno wciąż przemyka się do mojego mieszkania. Dzisiaj jego
intensyfikacja przekroczyła wszelkie granice, sprzątam parapet i
przestrzeń dookoła trzy razy dziennie.
Dlaczego nie siedzę teraz np. w Prowansji i nie sączę czerwonego wina?
DLACZEGO, NO DLACZEGO? Przygotowałam sobie przed chwilą domową
czekoladę Rozpuściłam w rondlu kawałek masła, dodałam trochę wody,
cukier trzcinowy i kakao. Czekam aż ostygnie i wymieszam z mlekiem w
proszku. Voilà!
Wracając do Prowansji. Przeglądałam dzisiaj wycieczki objazdowe.
Wszystkie standardowo proponują Paryż i Zamki nad Loarą. Wycieczki do
Prowansji są, ale w kwocie, o której nie wspominam. Czy naprawdę tak
wiele kosztuje wynajęcie małego mieszkanka gdzieś w okolicach Avignon i
zwiedzanie pobliskich miejscowości? Marzy mi się taki wyjazd – nieznane,
barwne uliczki starych miast, piękne kościoły, oryginalne pejzaże,
lawenda, słońce , polne drogi i rynek. O właśnie! Prawdziwy rynek pełen
soczystych owoców, warzyw i ryb. Nie muszę mieć dostępu do morza.
Wystarczy mi taras na prowansalskiej wsi i kieliszek wina i prawdziwe
targowisko. O! Póki co muszę się zadowolić bazarem Banacha
(tzn.zadowoliłam się raz i wystarczy). No naprawdę nie nazwałabym tego
bazarem nawet. Brud, syf, nieporządek otoczona kupą złomu. Wskoczyłam
tam kiedyś po morele na dżem morelowy i jeszcze szybciej wyskoczyłam.
Żadna to przyjemność robić zakupy w takim miejscu otoczonym ulicami i
nasączonym miejskimi spalinami. Ja dziękuję.
Na francuskich targowiskach wszystko ma swoje miejsce, półki zadbane,
kolorowe, owoce pachnące, świeże, ułożone równo, krzyczące wręcz: „weź
mnie! weź mnie!”. Do tego oliwy, z rozmarynem, z czosnkiem, z papryką ,
przyprawy wszelkiego rodzaju kuszące swoim zapachem, wabiące
przechodzących klientów. Przy tym mnóstwo słoiczków, wyrobów
regionalnych, nowych, egzotycznych , wymyślnych i oryginalnych. Warzywa w
kolorowych zestawach śmieją się uwodzicielsko, sery przyciągają swoim
wyglądem i rozmaitością, liczne specjały i smakołyki nie pozwalają
przejść obojętnie, celebruje się każdy owoc natury z najwyższą
starannością. A to wszystko POUKŁADANE, PACHNĄCE i ZADBANE. Chodzi się
tam Z PRZYJEMNOŚCIĄ a nie z obowiązku, z radością się stamtąd wychodzi.
Francuzi mają nawet swoje Święto Targów, tzw. „Marchés” , podczas
którego wystawianiu produktów towarzyszą różnego rodzaju warsztaty,
festiwale i animacje. Poznaje się przy tym swoich sąsiadów i okolicznych
kupców. W tym roku już się niestety nie załapię. Dzisiaj jest ostatni
dzień. MERDE! Dla zainteresowanych, więcej info tutaj:
www.marchedefrance.org ( jeszcze nie wiem jak sie robi tu hiperłącze:/)
A tymczasem powracam do mojej czekolady i marzeniach o sielskiej Prowansji..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz