sobota, 26 maja 2012

Całkiem miła sobota

Dzień sprzątania i przyjemności. Od poniedziałku, siłownia, o-bie-cu-ję. Póki co mam ciastka z orzechami w polewie. No musiałam je wziąć, tylko w tym jednym sklepie są, i jak tu nie skorzystać z okazji? Dupa rośnie, wiem.
W każdym razie okna mam czyste, błyszczą z daleka, pięknie, nawet słońce się przypomniało, bo rzuca pomarańczowo złoty blask do kuchni. Jestem z siebie dumna i ze słońca też, w końcu je widać.
Nawet nie wiedziałam, że moja kuchnia jest tak przyjemnie oświetlona o tej porze dnia. Tak zachwalam i zachwalam, ale ten BIJĄCY PO OCZACH blask jest zasługą moich ponad dwugodzinnych wypocin. Tak, tak. Wcale nie tak łatwo umyć okna, które otoczone są kratą w postaci kwiatów. Owe bowiem kwiaty są tak dziwnie skonstruowane, że muszę przeciągnąć ścierką na dwanaście sposobów, aby kolor biały był prawie biały. Potem wypłukać ścierę i ponowny pionowy, poziomy, skośny, pionowy i znowu skośny ruch ręką na zakończenie. Przy ostatnim oknie, panowie na budowie obok obserwowali moje zgrabne ruchy przy tym kwiatostanie i zaproponowali, że umyją parapet. TERAZ to się pocałujcie Panowie gdzieś! Trzeba było się odezwać dwie godziny temu!
A sąsiad mi dzisiaj powiedział, że ja już taka młoda nie jestem i żebym już jakiegoś kawalera pod ołtarz zaciągnęła. Po czym opowiedział mi historię, jak to spacerował sobie po rynku i zaczepiła go starsza kobieta z prośbą o zaniesienie zakupów do jej domu. Na co mój sąsiad (około 70 tak myślę), że jakby Pani była młodsza, to on by poszedł, ale tak to NIE. ?!?! Hehe, no naprawdę dowcipniś z niego.
Czytam dalej NANĘ Zoli, ale coś mnie denerwuje już. Ciągle o bankietach, rozwydrzonych Paryżankach i puszczających się kochasiach. Nudy. To znaczy, jakby zobrazował jakiekolwiek spotkanie kochanków, jakieś bzyku bzyk, to jeszcze…Ale on tylko opisuje spotkania ich wszystkich z fotograficzną dokładnością oczywiście, bo to przecież ZOLA. Będę cierpliwa, może coś zacznie się dziać.
Naprawdę lubię wieczory letnie, zachodzące słońce, spokój, śpiewające ptaki i zapach kwitnących drzew. Ale czy te białe fruwające gówno musi mi wlatywać do kuchni CODZIENNIE i O KAŻDEJ PORZE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz