Dzień sprzątania i przyjemności. Od poniedziałku, siłownia,
o-bie-cu-ję. Póki co mam ciastka z orzechami w polewie. No musiałam je
wziąć, tylko w tym jednym sklepie są, i jak tu nie skorzystać z okazji?
Dupa rośnie, wiem.
W każdym razie okna mam czyste, błyszczą z daleka, pięknie, nawet słońce
się przypomniało, bo rzuca pomarańczowo złoty blask do kuchni. Jestem z
siebie dumna i ze słońca też, w końcu je widać.
Nawet nie wiedziałam, że moja kuchnia jest tak przyjemnie oświetlona o
tej porze dnia. Tak zachwalam i zachwalam, ale ten BIJĄCY PO OCZACH
blask jest zasługą moich ponad dwugodzinnych wypocin. Tak, tak. Wcale
nie tak łatwo umyć okna, które otoczone są kratą w postaci kwiatów. Owe
bowiem kwiaty są tak dziwnie skonstruowane, że muszę przeciągnąć
ścierką na dwanaście sposobów, aby kolor biały był prawie biały. Potem
wypłukać ścierę i ponowny pionowy, poziomy, skośny, pionowy i znowu
skośny ruch ręką na zakończenie. Przy ostatnim oknie, panowie na budowie
obok obserwowali moje zgrabne ruchy przy tym kwiatostanie i
zaproponowali, że umyją parapet. TERAZ to się pocałujcie Panowie gdzieś!
Trzeba było się odezwać dwie godziny temu!
A sąsiad mi dzisiaj powiedział, że ja już taka młoda nie jestem i żebym
już jakiegoś kawalera pod ołtarz zaciągnęła. Po czym opowiedział mi
historię, jak to spacerował sobie po rynku i zaczepiła go starsza
kobieta z prośbą o zaniesienie zakupów do jej domu. Na co mój sąsiad
(około 70 tak myślę), że jakby Pani była młodsza, to on by poszedł, ale
tak to NIE. ?!?! Hehe, no naprawdę dowcipniś z niego.
Czytam dalej NANĘ Zoli, ale coś mnie denerwuje już. Ciągle o bankietach,
rozwydrzonych Paryżankach i puszczających się kochasiach. Nudy. To
znaczy, jakby zobrazował jakiekolwiek spotkanie kochanków, jakieś bzyku
bzyk, to jeszcze…Ale on tylko opisuje spotkania ich wszystkich z
fotograficzną dokładnością oczywiście, bo to przecież ZOLA. Będę
cierpliwa, może coś zacznie się dziać.
Naprawdę lubię wieczory letnie, zachodzące słońce, spokój, śpiewające
ptaki i zapach kwitnących drzew. Ale czy te białe fruwające gówno musi
mi wlatywać do kuchni CODZIENNIE i O KAŻDEJ PORZE!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz