piątek, 31 sierpnia 2012

la voiture francaise

No dobra, jeśli ktoś zna magiczny sposób na to, żeby uzupełniać bloga na bieżąco a jednocześnie: pracować do 20h00, chodzić na fitness, bo brzuch wygląda tak jak w 3 miesiącu, zmyć naczynia, przejechać szmatą podłogę, kurze, umyć okna i te sprawy, wyszorować łazienkę, zrobić zakupy, zanieść buty do szewca, który jest czynny od 10h00-16h00 (kto to k...wymyślił?), wymienić żarówki, iść do kosmetyczki, na film do kina, na spotkanie z przyjaciółką, przeczytać książkę, która leży na półce od 2mc, poprasować, zawieźć płaszcz do pralni, przywieźć płaszcz, zawieźć jeszcze raz, bo coś spieprzyli, jechać po prezent do koleżanki i pojechać w końcu do fryzjera, to ja bardzo chętnie posłucham, zapiszę i się dostosuję.
A teraz jest inny dylemat, trochę bardziej przyjemny.
Kto się zna na francuskich samochodach, ręka do góry! Chcę Francuza i koniec. I nie interesuje mnie to, że się psuje (wg moich kolegów), że się psuje (wg koleżanki) że części są drogie (wg moich kolegów). Zawsze mi się podobał Citroen i Peugeot. Są to dwie wspaniałe marki, znane na rynku od kilkudziesięciu lat. Każdy samochód chyba jest drogi w eksploatacji...tak mi się wydaje. Abstrahuję oczywiście od aut z górnej półki.
No a Renault....też niczego sobie. Ale jak się za to zabrać i co to jest pasek rozrządu?! Ratunku!

2 komentarze:

  1. u mnie w domu byl szereg renaultow i zawsze bylismy zadowoleni, mielismy tez citroena c3 i byl bardzo spoko fajnym malutkim samochodzikiem :) co do urwania glowy, ja mam teraz chill, ale za kilka dni sie zacznie, jedna wizyta w internecie ne tydzien o.0 hahahaha pzdr

    OdpowiedzUsuń